16 czerwca 1963 roku statek „Wostok-6″, z Walentiną Tierieszkową na pokładzie, opuścił atmosferę ziemską i  przeniknął do otwartego kosmosu. W ciągu 2 dób, 22 godzin, 50 minut i 8 sekund okrążył glob 48 razy. Tysiące kilometrów pod stopami pierwszej kobiety, która mogła cieszyć się stanem nieważkości, trwały nerwowe przygotowania. Cały blok wschodni, każdy cal ziemi, który znalazł się po słusznej stronie żelaznej kurtyny, przygotowywał się na powrót podniebnej bohaterki. Pisano pieśni i odczyty, zrywano tony kwiatów, kuto pomniki i tablice upamiętniające nową idolkę ludu pracującego. Polski zespół Filipinki szlifował słowa swojego nowego hitu Walentyna twist, podwójnie dopiekając przy tym Amerykanom. Nie dość, że tytułowa Walentyna, jak błyskotliwie zauważył Nikita Chruszczow, spędziła w przestrzeni kosmicznej więcej czasu, niż wszyscy jankesi razem wzięci, to jeszcze hymn opiewający jej czyny odśpiewany miał zostać na amerykańską, rock’n’rollową nutę:

Walentyna, Walentyna,
Już gwiazd kraina ją dobrze zna,
Były kwiaty dla Gagarina,
A Walentyna twista ma!

Oto włókniarka-komsomołka, córka żołnierza, który oddał życie w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej, i kołchoźnicy, która dała swemu narodowi może nawet więcej, bo setki ton zboża, zbliżyła się do gwiazd bardziej, niż ktokolwiek inny. Oto młoda kobieta, która pierwsze kroki stawiała w małej wsi, oddalonej od Jarosławia o 40 kilometrów,  dumnie wyruszyła z posad w bryłę świata, a z orbity okołoziemskiej słała gorące pozdrowienia dla swojego robotniczo-chłopskiego kraju i leninowskiego Komsomołu, któremu zawdzięczać miała wszystko, co osiągnęła.

Tak to właśnie wyglądało. Piękna perspektywa. Tylko czy Tierieszkowa była w ogóle kobietą?

Wojciech Faruga odtwarzając w Walentynie historię lotu kosmonautki, zdecydował się na konfrontację z jej fenomenem. Krótki spektakl, skupiony na wspaniałej grze aktorskiej Julii Kijowskiej (w roli tytułowej Wali) i muzycznym tle, za które odpowiedzialny jest 60-osobowy chór żeński, dotyka niesamowicie szerokiego spektrum problemów. Na usta cisną się pytania, których w latach sowieckiej dominacji nikt nie mógł zadać, a potem nikt nie zwracał już na nie uwagi. Polscy twórcy wyciągają trupa z szafy, ożywiają go i, po raz kolejny odśpiewując Walentyna twist, zastanawiają się, na czyim punkcie tak naprawdę świat oszalał 52 lata temu.

Na pierwszy plan wychodzi ludzka perspektywa tego wiekopomnego wydarzenia. W ujęciu Farugi Tierieszkowa jest kobietą z krwi i kości – kobietą zamkniętą w zaklętym kręgu żądzy sławy i rywalizacji ze swoimi koleżankami, jest archetypem rosyjskości, w której pociąg do wódki miesza się z uczuciowością i ciepłem. Zamknięta w małej kapsule statku „Wostok” jest też przyszłą matką, jest wierzącą w ideały leninizmu komunistką, jest idolką, której przyjdzie zmierzyć się ze swoją popularnością w kraju, w którym brakuje niemal wszystkiego, jest wreszcie osamotnioną ikoną, która musi na własnych barkach unieść nie tylko ciężar własnego, drobnego ciała, ale i całą dumę i honor Imperium.

Opowieść Farugi konfrontuje się z mitami i je wypala. Nic nie pozostaje z sowieckiej propagandy, która cały czas jest obecna w tle, która nieustannie przewija się to w materiałach filmowych, to w muzyce intonowanej przez chór. Nic nie pozostaje z pustosłowia radzieckiej nowomowy, które zaczerpnięte zostało z dzienników samej Tierieszkowej. Bohaterka, która w świadomości obywateli demoludów istniała nie jako lotnik, nie jako kobieta, ale jako zjawisko, eksploduje i staje się człowiekiem, maleńkim człowiekiem, na olbrzymiej orbicie ziemskiej. Staje się świadkiem mistycznego momentu przełomu, w którym homo sapiens wspina się na wyżyny swojego rozwoju, w którym człowiek opuszcza Ziemię i dotyka tego, co przedwieczne i bardzo odległe od rzeczywistości lat 60. Zimna wojna, kołchozy, łagry, zjazdy partii i górnolotne frazy, zostają gdzieś niewyobrażalnie daleko. Ona sama upaja się widokiem niebieskiej planety, przeżywa kolejne wschody i zachody słońca, stąpa w kosmosie, który za sprawą miliardów gwiazd nie jest wcale czarny, tylko szary. Spogląda na ziemię z różnych perspektyw i nie jest nawet w stanie rozróżnić  Kamczatki od Sachalina.

Widz odczuwa zgrzyt. Zgrzyt, bo oto sacrum poznania, sacrum tego piękna, które Tierieszkowa miała niemal na wyciągnięcie ręki, styka się z profanum rzeczywistości, której nie była w stanie pozostawić w Bajkonurze. Widz odczuwa niepokój, bo uświadamia sobie, że człowiek, nawet wyrzucony w bezmiar nieogarniętego kosmosu, nadal jest tylko człowiekiem. Pod skafandrem chowa jeszcze ciężar swoich doświadczeń, przekonań i uprzedzeń. Człowiek samego siebie nie zna i nie wie, jak ma odbierać te gwiazdy, które rozświetlają wszechświat szarą poświatą. Człowiek nie wie, jak potoczy się jego dalsze życie – nie wie, że to w nim umęczone rosyjskie matki będą pokładać teraz swoją nadzieję, nie wie, że urodzi dziecko, wyjdzie za mąż, a potem się rozwiedzie. Propaganda wie za to doskonale, jak ma wyglądać przyszłość ikony.

Pytania stawiane przez Wojciecha Farugę nie stracą swojej aktualności nigdy, bo nigdy nie zostanie chyba wyznaczona granicy ludzkich aspiracji, nigdy człowiek, nawet najdoskonalszy, lądujący na powierzchni Marsa czy Wenus, nie przestanie być człowiekiem, a przestrzeń kosmiczna, nie przestanie być dla niego mistyką. Nigdy samotność nie będzie też bardziej dojmująca, niż w ciasnej kapsule statku „Wostok-6″, otoczonego przez tysiące lat świetlnych drogi mlecznej i nikt chyba nie będzie nigdy mniejszy od wielkiej Wali, której imię tak dobrze znały wszystkie gwiazdy.

Paweł Łaniewski

Walentyna; obsada: Julia Kijowska (Walentyna), Irena Wójcik (Tania), Barbara Szczecińska (Irina) oraz Warszawski Żeński Chór „Harfa” i inni; scenariusz i koncepcja: Julia Kijowska, Wojciech Faruga; reżyseria: Wojciech Faruga; producent: Włodzimierz Niderhaus; zdjęcia: Arek Tomiak p.s.c..; scenografia i kostiumy: Agata Skwarczyńska; kompozycja i aranżacje pieśni: Zuzanna Falkowska; montaż: Maciej Szydłowski; dźwięk: Michał Robaczewski, Tomasz Wieczorek; kierownictwo produkcji: Paweł Mantorski; redaktor prowadzący: Krzysztof Domagalik; opieka artystyczna: Maciej Wojtyszko

Pokaz spektaklu Walentyna odbył się 3 marca 2015 r. w Teatrze Zagłębia w Sosnowcu.

____

zdj. za: www.teatrzaglebia.pl / fot.Wojtek Radwański / www.wfdif.com.pl/

Share on FacebookShare on Twitter+1Pin it on PinterestShare on LinkedInShare on MyspaceSubmit to StumbleUponShare on TumblrShare on WhatsAppDigg ThisAdd to Buffer Share