Petersburg 1917 roku kończy swój ostatni taniec, przycicha gwar wystawnych bali, wielkie orkiestry kończą swoje występy niespodziewanym, urwanym akordem. Już za chwilę zacznie się coś nowego, zupełnie nowego, na co nikt, poza wygłodniałym i poniżanym przez wieki tłumem, nie był przygotowany. Stare, ogromne pałace wkrótce zmienią swoich właścicieli. Szlachetne posadzki, głaskane pantofelkami dam z elity, będą teraz niszczone przez ciężkie, żołnierskie sapogi. Bajecznie bogaci, piękni i szczęśliwi ludzie, którzy żyli w ich wystawnych pokojach, znikną na zawsze, pozostaną po nich tylko plamy krwi brudzące nieskazitelną biel marmurów. Douglas Smith wkracza do tego biegu historii i zatrzymuje go na moment gdzieś pomiędzy ostatnim, lekkim mazurem arystokratów i pierwszym tańcem nienawiści bolszewików. W swojej niezwykle bogatej opowieści obrazuje tak naprawdę jedną, ledwie zauważalną chwilę upadku rosyjskiego imperium – chwilę samozwańczego sądu i okrutnej zemsty na tych, którzy mieli już na zawsze zniknąć z kart historii.

Opowieść o ostatnich latach najpotężniejszych rosyjskich rodów przeniesiona została w ramy para-dramatu. Douglas Smith wyodrębnił biorące w nim udział postaci, podzielił przestrzeń na wyraźnie zarysowane miejsca, a układ zdarzeń nieubłaganie mknie do punktu kulminacyjnego – rewolucji październikowej. Sama narracja poprowadzona została bezbłędnie – autor niewiele miejsca pozostawił na własne deliberacje i tezy, każdą z nich poparł natomiast niezwykle bogatym i skrupulatnie zebranym materiałem źródłowym. Dzięki temu epoka mówi ustami swoich przedstawicieli, a arystokracja nie jest niemą plamą, obserwującą w osłupieniu swój własny zgon i niebywale szybki rozkład. Wręcz przeciwnie. Być może właśnie dzięki cierpieniom roku 1917, przedstawiciele rodzin Szeremietiewów, Gudowiczów, Golicynów i Trubeckich, a więc największych z największych, stają się ludźmi prawdziwymi. Do tej pory byli niczym porcelanowe lalki na pięknej scenie nazywanej carską Rosją. Opalali się w blasku Romanowów, czerpali przeogromne zyski z pracy dziesiątek tysięcy chłopów, a czas spędzali na wystawnych balach i zabawach, słowem – rzeczywistość, w której żyli, nie wymagała od nich praktycznie niczego. Dopiero trudny początek XX wieku wymógł na arystokracji działanie, wymusił jej zaangażowanie i na dobre rozpoczął legendarny taniec Nataszy z Wojny i Pokoju Lwa Tołstoja. W jednej rodzinie znaleźli się nagle konserwatywni monarchiści (Siergiej Golicyn) oraz radykalni przeciwnicy despotycznej władzy carskiej i własnej klasy społecznej (legendarny mer Moskwy książę Władimir Golicyn), a w Imperium nie brakowało przecież i arystokratów, którzy nie kryli się ze swoimi lewicowymi zapatrywaniami i sprzyjali socjalnym reformom (Paweł Szeremietiew).

Na ponad 600 stronach opowieści Douglasa rosyjskie wielkie rody nie tylko umierają, ale również rodzą się do życia. Kształtują się charaktery i światopoglądy, roku 1917 nie można porównać z XIX-wiecznymi buntami i zabawami chłopskimi, obfitującymi w rzezie szlachty. Ta świadomość, którą wreszcie nabyli rosyjscy arystokraci, niesłychanie wzmaga tragizm opowieści Douglasa. Ginęli nie oderwani od rzeczywistości despoci, ale ludzie przeświadczeni o konieczności zmian i reform, w większości negujący system polityczny i społeczny. Ludzie, którzy szli na śmierć z gorzkim przeświadczeniem, że oto spłacają cenę za lata prześladowań i upodleń, których dopuszczali się oni i ich przodkowie.

Ocena książki Douglasa pod kątem jej walorów popularnonaukowych jest niezwykle trudna. Za sprawą świetnie poprowadzonej i spójnej linii fabularnej czyta się ją niczym dobrą powieść, której autor był na tyle skrupulatny, by każde historyczne wydarzenie rozbudowywać poprzez przypisy, cytaty i odesłania do materiałów źródłowych. Na szczególną uwagę zasługuje fakt, że Douglas Smith nie popełnił podstawowego błędu zachodnich historyków opisujących dzieje wschodu, a zwłaszcza wschodu doby komunizmu – nie zapętlił się w systemowym i politycznym subiektywizmie. Autor nie polaryzuje dwóch światów, w pełni rozumie rację obydwóch stron konfliktu i nie idealizuje carskiego systemu. W żaden sposób nie ocenia zdarzeń pod kątem politycznym ani społecznym, całość oceny pozostawiając nie tylko czytelnikowi, ale i bezpośrednim świadkom opisywanych historii. Takiego stoickiego, naukowego tonu brakowało i nadal brakuje w rozważaniach na temat dwóch rewolucji 1917 roku, niezwykle łatwo jest bowiem stworzyć dwie przeciwstawne, jednoznacznie nacechowane grupy, jak u Majakowskiego w Misterium Buffo, i obserwować ich bój na śmierć i życie z oddalonej o kilkadziesiąt lat i kilka tysięcy kilometrów perspektywy. Douglas Smith rozumie arystokrację, przeżywa jej cierpienia, ale w takim samym stopniu rozumie desperację najniższych klas ówczesnej Rosji, dzięki czemu z jego książki wyłania się pełny obraz społeczeństwa rosyjskiego w jednym z najważniejszych momentów w dziejach historii najnowszej.

Dzięki Smithowi historia pisze się na nowo. Ci, którzy mieli zniknąć z jej kart – odzyskują tożsamość, a piękny świat, który przez wieki współtworzyli, znów istnieje. Amerykański historyk w nietuzinkowy sposób uchwycił moment upadku, niespodziewanej burzy i próby nagłego odrodzenia. Z niezwykłą odwagą zajął się tematem, który, nawet po upadku Związku Radzieckiego, jest w Rosji poruszany raczej niechętnie, pozostając nieodkrytą białą plamą w historii narodu rosyjskiego.

Paweł Łaniewski

Douglas Smith, Skazani. Ostatnie dni rosyjskiej arystokracji, Tłum. Sebastian Musielak, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2014.