W ostatnich miesiącach temat Ukrainy i jej (kolejnych) przemian politycznych nie schodzi z nagłówków gazet, ekranów telewizorów, czy ust mieszkańców – zarówno Wschodu, jak i Zachodu. Koncentracja mediów na sytuacji wewnętrznej kraju z tak bogatą historią i kulturą jak Ukraina jest idealnym powodem do bliższego poznania naszego sąsiada. Pośród wielu opiniotwórczych materiałów na pierwszy plan wyłania się nowa książka Andrzeja Kępińskiego – Ukraina. Po obu stronach Dniestru.
Autor, od ponad trzydziestu lat aktywny dziennikarz, od 2001 roku regularnie jeżdżący za „kordon” (bo tak nazywa wschodnią granicę), wydaje się być wiarygodnym i pewnym źródłem wiedzy o kraju położonym po obu stronach Dniestru. W swojej książce, okraszonej wieloma barwnymi fotografiami autorstwa Jolanty Stopki, dziennikarz próbuje stworzyć kompendium wiedzy dla każdego podróżnika. Znajdziemy tu bowiem zdjęcia zabytków i ruin, pomników i świątyń, a także przedstawicieli różnych klas społecznych – od chłopów, przez handlarzy, milicjantów, aż po Wielkiego Księcia Kijowskiego (sic!).
Szkoda, że pod pretekstem książki o Ukrainie powstało dzieło rozliczające historię Polski i ponownie utwierdzające Polaków w przekonaniu o mesjanizmie kraju z białym orłem w godle. Ukraina Kępińskiego jest bowiem niczym innym, jak spadkobierczynią tradycji Polaków, którzy przed laty zamieszkiwali te ziemie. Starannie wybierając źródła do poparcia swoich teorii, autor posłużył się głównie polskimi pracami, które, przedstawiając polską (niepodważalną przecież) wersję historii, wskazują miejsce Polski na oskarżycielskiej ławie. Jednostronne podejście autora do wspólnej historii obu narodów nosi znamiona nieprofesjonalizmu – analizując wiele faktów historycznych, Kępiński nie uznaje ukraińskiego podejścia do przeszłości. Pomimo szerokiej wiedzy na temat Ukrainy, przytacza również cytaty z Wikipedii, korzysta z portalu sciaga.pl, co w sąsiedztwie fragmentów prac Pawła Jasienicy wygląda wręcz zabawnie.
Dziennikarz sięga po nieco kuriozalne argumenty, stawiając szereg pytań retorycznych o zasadność przeniesienia pomnika Jana III Sobieskiego ze Lwowa do Gdańska, brak funduszów na restauracje starych warowni z czasów Rzeczpospolitej Obojga Narodów, czy absencję bilbordów reklamujących polskie zabytki na wschodzie Ukrainy. Kępiński wskazuje na liczne pomniki Chmielnickiego, czy też Unii jego wojsk z Rosją w Perejesławiu (tamże). Celowo nazywa Iwano-Frankiwsk Stanisławowem, a do swojego tekstu dodaje artykuł wspomnianej wcześniej Jolanty Stopki, która w 2001 roku pisała o wizycie papieża (Polaka) w Kijowie i Lwowie.
W reporterskiej podróży po historii zachodniej Ukrainy nie mogło zabraknąć epizodów bolesnych dla narodu polskiego, które (pomimo upływu wielu lat) powracają w świadomości Polaków niczym widmo. Mowa tu oczywiście o „zdrajcy Rzeczypospolitej”, wspomnianym wyżej Bohdanie Chmielnickim, czy też etnicznej czystce na Wołyniu dokonanej przez oddziały nacjonalistów ukraińskich. Po raz kolejny autor odrzuca możliwość zastanowienia się nad ukraińskim podejściem do przeszłości, wyraźnie wskazując winnego polsko-ukraińskich nieporozumień. I znowu szkoda, że zamiast skupić się na dzisiejszych wydarzeniach, autor rozdrapuje rany, które dawno powinny były się zabliźnić. Ponadto, przypomina o nazwisku Stepana Bandery, które powraca w niesławie raz do roku, w okolicach lipca, gdy w eterze rozbrzmiewa pamięć o rzezi wołyńskiej. Podczas gdy tak wielu polityków przyjmuje opiekuńczą pozę względem naszego wschodniego sąsiada, podczas gdy z mównic padają słowa o odradzającej się po latach komunizmu tożsamości narodowej Ukraińców, Andrzej Kępiński swoim podejściem wzbudza w czytelniku negatywne uczucia wobec ojczyzny Tarasa Szewczenki. Tego samego Szewczenki, którego dwusetną rocznicę urodzin obchodzono kilka tygodni temu, a któremu Kępiński nie poświęca zbyt wielu stron swojej książki.
Z jednym zdaniem z Ukrainy trudno się nie zgodzić: „żyjemy tak blisko siebie, a prawie nic o sobie nie wiemy”. Pytanie o powód takiego stanu rzeczy jest tu oczywiste. W odpowiedzi autor wyciąga palec w kierunku Rosjan, wskazując na lata fałszowania historii i skłócania ze sobą bratnich nardów. W miejsce poszukiwań nowoczesnych rozwiązań na ostateczne zakończenie polsko-ukraińskich sporów, w książce znajdziemy odwołania do utopijnego projektu Rzeczypospolitej Trojga Narodów (z pominięciem znaczenia Litwinów i Ukraińców w proponowanej unii realnej).
No dobrze, ale co znajduje się po obu stronach Dniestru? Z jednej strony autor podążą śladami utęsknionej Polski, której już dawno nie ma (o ile kiedykolwiek była). Po przekroczeniu rzeki niedaleko Odessy podróżnik znajdzie się na terenie Mołdawii. Wzdłuż Dniestru, po jego północnej stronie, leży jednak skrawek ziemi, autonomiczny region Naddniestrza, który po proklamacji niepodległości uznawany jest wyłącznie przez Abchazję i Osetię Południową (terytoria budzące spory na arenie międzynarodowej). Andrzej Kępiński nie zatrzymuje się jednak w tym innym świecie, kontynuuje za to podróż po Mołdawii, przybliżając czytelnikom także autonomiczną Gagauzję. W drodze powrotnej do Polski poznajemy bliżej Hucułów – rdzennych mieszkańców Karpat Wschodnich. Nawet tu autor wylicza nazwy miast i wsi, które pod wpływem komunizmu uległy zmianie. Czy to aż tak istotne? Dlaczego zatem w Polsce tyle kontrowersji wywołują dwujęzyczne tablice drogowe?
Jednego nie można Kępińskiemu odmówić. To pasja, z jaką napisał swoją książkę. Zaskakuje również jego wiara w wypracowane przez niego postulaty. Niezależnie od tego, czy zgadzamy się, czy też negujemy idee autora, Ukraina budzi emocje. Nawet skrajne. A to jest dobrym zaczątkiem do konwersacji o przeszłości i przyszłości stosunków polsko-ukraińskich. Niestety w wypadku tej pozycji – w naciskiem na przeszłość. Powstają jeszcze pytania: do kogo skierowana jest książka doświadczonego dziennikarza? Czy swoją jawną rusofobią Kępiński daje dobry przykład młodemu pokoleniu? Przecież w rękach młodzieży leży to, jak potoczą się stosunki międzynarodowe kraju nad Wisłą za dziesięć, dwadzieścia, trzydzieści lat…
Wadim Filiks
Andrzej Kępiński, Ukraina. Po obu stronach Dniestru, Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 2014.
1 komentarz
Andrzej Kępiński says:
maj 16, 2014
Dzień Dobry!
Z uwagą przeczytałem Pana recenzję.Wiem,że każdy czytelnik mej książki znajdzie na jej stronach to co go zainteresuje. Ba, być może nawet odczyta moje zdania lub się nimi posłuży wbrew mej intencji – cóż, taki jest los autora, napisane przez niego frazy przestają być jego własnością z momentem ich upublicznienia. Czego dowodem jest też i Pana recenzja, wszak przypisuje mi Pan poglądy jakich nie głoszę.Czytelnik „Ukrainy. Po obu stronach Dniestru” na pewno nie znajdzie w mej książce tez dokumentujących, że jestem „rusofobem”, chyba że „rusofobem” jest każdy kto buntuje się przeciw pomnikom ludobójcy Lenina, to takim „rusofobem” jestem. Należę do tych, którzy solidaryzują się z rosyjskim narodem podbitym przez komunistów i ich następców, przecież to naród rosyjski padł pierwszy ofiarą ludobójstw bolszewików. A co do ran – rany należy rozdrapać nawet do bólu, by wyjść z niewoli kłamstw narzuconych narodom Rzeczpospolitej (piszę o Rzeczpospolitej a nie jak Pan o „Polszy”, polecam też moją najnowszą książkę „Lekcja patriotyzmu pt. W poszukiwaniu Rzeczpospolitej”, dostępną w redakcji do konsultacji na http://www.kresy-rp.pl, gdzie precyzyjnie wskazuję kto i dlaczego gwałtem zredukował nam Rzeczpospolitą do „Polszy”). Bo narody Rzeczpospolitej, aby przetrwać, muszą się jak drzewiej zjednoczyć – realnie i skutecznie. Szkoda, że nie zauważył Pan tego, iż mając na uwadze przyszłość narodów Rzeczpospolitej już w 2009 roku zwróciłem się na piśmie do prezydentów i premierów Polski i Ukrainy z apelem by utworzyli nowoczesną ukraińsko- polską unię, by skutecznie bronić się przed wrogami naszych narodów. Przecież to dokładnie opisałem i takie jest moje przesłanie. Co do innych Pana demagogicznych sformułowań nie będę się tutaj ustosunkowywał – sądzę, iż czytelnik w znakomity sposób je rozszyfruje i da radę sobie z Pana intencjami, pod jednym jednak warunkiem, iż przeczyta moją książkę. Z pozdrowieniami, autor, Andrzej Kępiński