Noc w swym milczeniu ostra jak strzała -
I gdy nad karczmą burza nabrzmiała,
I zmora jęczy – muza złowroga -
Czart już nadchodzi, skrzypi podłoga!

Rechot zbójecki wiatr niesie z dali,
Czart lisim ruchem fajkę odpalił;
Włosy i oczy czarne jak smoła,
Do karczmy wbiega – od progu woła:

„Zimno dokoła, sztywnieją palce -
Nic tak nie grzeje jak miód i tańce;
Ja będę klaskać – rytm miejcie w głowie.
Czas na zabawę, panie, panowie!”

Jako przemówił diabeł zuchwały,
Tako ich czary w mig opętały!
Błyszczące oczy, luźne kończyny,
Czerwone twarze jako maliny.

Słów labirynty – bełkot szamański,
Nic już nie wskóra sam Anioł Pański!
Jedni posnęli, drudzy rzygają,
Gęste bluźnierstwa zewsząd padają!

Chuć niewstrzymana pchnęła w las pieszczot:
Los nie oszczędzi rubasznych dziewcząt,
Bóg je ukarze; biesy w ich głosach -
Dnia następnego spłoną na stosach!

Kopytem stuknął piekieł posłaniec,
Tako w gospodzie kończąc swój taniec.
Na pożegnanie w usta całuje -
Klątwą pijaństwa gości częstuje.

Kwasząc powietrze siarczanym smrodem,
Opuścił karczmę pospiesznym chodem -
Wtem kogut zapiał, pękł miodu dzbanek,
Z pieca wypełznął martwy poranek.

____

zdj. własność RR

Share on FacebookShare on Twitter+1Pin it on PinterestShare on LinkedInShare on MyspaceSubmit to StumbleUponShare on TumblrShare on WhatsAppDigg ThisAdd to Buffer Share