„Rosja to nie kraj, Rosja to stan umysłu” – popularne w Internecie hasło to pierwsze, co przychodzi na myśl po lekturze nowej książki znanego fantasty, Dmitrija Głuchowskiego. Autor z wyjątkową lekkością opowiada o współczesnych rosyjskich realiach, a wszystko zabarwione jest motywami charakterystycznymi dla gatunku, w którym lubuje się twórca Metra 2033. Czy warto jednak sięgnąć po zbiór opowiadań opatrzonych w Polsce tytułem Witajcie w Rosji?
Z pierwszej wyklejki niczym Wielki Brat spogląda na nas autor, mając za sobą sterowiec z napisem „родина” (rodina). Opowiadania z kolei zostały wzbogacone o szkice Wasilija Połowcewa. Pełna absurdów książka Głuchowskiego to swoisty przegląd najnowszego społeczeństwa rosyjskiego – bohaterami są dziennikarze, naukowcy, budowlańcy, czy nawet przybysze z innej planety. Nikogo zatem nie może dziwić lądowanie kosmity w sercu miasta. Przecież za konwencją science-fiction kryje się drugie dno i prawda o Rosjanach, tym bardziej wiarygodna, bo ukazana z perspektywy przedstawiciela młodego pokolenia. Na kartach opowiadań poznajemy bliżej zasady funkcjonowania państwa i żądze, jakimi kierują się przypadkowi politycy, czy inżynierowie. Głuchowski sprawnie przemyca swoje przemyślenia i obserwacje dotyczące wielu zagadnień życia codziennego Rosjan – życia, które niekoniecznie napawa optymizmem. Również kwestia przyszłości narodu stoi tutaj pod znakiem zapytania.
Opowiadania Głuchowskiego przypominają nieco próby fantastyczne Gogola, czy Bułhakowa. Czasy się zmieniły, sytuacja geopolityczna też, a jednak słynny „śmiech przez łzy” pozostał. Rosyjski człowiek XXI wieku przypomina tego, który pojawiał się w twórczości wymienionych klasyków. Przeklęte problemy społeczeństwa rosyjskiego nie straciły na swojej aktualności.
Skąd w kosmosie wzięło się życie, gdzie znajdują się źródła rosyjskiego gazu, do czego są w stanie posunąć się politycy na wizji, czym jest wolność? Na te i wiele innych absurdalnych pytań autor szuka równie absurdalnych odpowiedzi. Zakup silikonowego mózgu dla ukochanej to tylko wierzchołek góry lodowej nonsensów. Pojawiające się tu i ówdzie dialogi, będące wymianą czysto propagandowych haseł, wywołują uśmiech na twarzy czytelnika. Z pewnością niejeden rosyjski absurd można odnieść i do polskich realiów…
Trzeba też spojrzeć prawdzie w oczy – gdyby nie silna reklama powieści z uniwersum Metro oraz wydanie dwóch gier komputerowych opartych na motywach z książek, Witajcie w Rosji raczej nie sprzedawałoby się rewelacyjnie. Przynajmniej widzimy, że gatunek fantastyki naukowej wciąż jest poczytny. Na korzyść autora przemawia nie tylko jego reputacja, ale przede wszystkim swoboda, z jaką posługuje się językiem, przez co jego utwory stają się łatwe i przyjemne w odbiorze. Brakuje może czasem nowatorskich pomysłów na zaskakujące opowiadanie, wątki trącą powtarzalnością, a dla czytelnika, który nie śledzi wydarzeń na wschodzie, niektóre puenty mogą być też mniej czytelne, ale i tak ogólne wrażenie po lekturze jest jak najbardziej pozytywne.
Rosji Głuchowskiego jeszcze daleko do apokalipsy przedstawionej w Metrze. Niemniej jednak Witajcie w Rosji to pozycja ciekawa, stanowiąca raczej uzupełnienie dotychczasowej twórczości autora. Obawiam się, że dzięki sławie, jaką przyniosło mu Metro 2033 i 2034, Głuchowski nie będzie w stanie wyjść poza swoje poprzednie dokonania, ale (i w to wątpić trudno) opowiadania są dobrym przerywnikiem w oczekiwaniu na kolejną postapokaliptyczną wizję moskiewskiego metra, która za kilka miesięcy ujrzy światło dzienne.
Wadim Filiks
Dmitry Glukhovsky, Witajcie w Rosji, tłum. Paweł Podmiotko, Wyd. Insignis, Kraków 2014