Noc rozweseliła senne welony,
droga do nieba, ma niski próg,
filigranowe, skąpe osłony,
księżyc, poświatę ściele do nóg.
Wzgórza falują, ciepłym oddechem,
błękitne chabry, świecą spod rzęs,
pachnie rumiankiem, i serca echem,
puls przyspieszony, bije po kres.
Huragan zmysłów wznieca pożary,
i płonie wyspa, milionem zórz,
słodkie maliny, rzucają czary,
smakiem ambrozji, i wonią róż.
Intymny nastrój, pod głową muślin,
drżących falbanek rozkoszna woń,
zniewalający ekstazą, jaśmin,
żądny orgazmu, w głębiny toń.
Ciepłe gejzery, w chwilach uniesień,
szczyt euforii, blisko tuż, tuż,
lawa gorąca, wypełnia przestrzeń,
błogością szału, w dolinie wzgórz.

J.B.